Skip to main content


© The Gospo’s

AzjaPodróże

TOKIO: Ktoś nas wysłał nad rzekę. W Tokio

By 10 maja, 202010 komentarzy

Czy w ciągu tygodnia w Japonii może wydarzyć się jeszcze więcej? Był snowboard i lepienie bałwana. Było więcej śniegu niż widziałam przez ostatnie 5 lat! Było jedzenie takie, że robię się głodna na samą myśl i były tuńczyki warte miliony. A do tego wszystkiego były nowe znajomości. Bo są ludzie, których trzeba spotkać i miejsca, które można zobaczyć…

To zdanie powtarzam, jak mantrę. Przyświecało dumnie mojej podróży dookoła świata, która była podróżą do ludzi właśnie. Dziś przyświeca mojemu podejściu do życia i każdej kolejnej małej, czy dużej podróży. No i tak się, jakoś składa, że puzzle o spotykaniu ciekawych ludzi, zupełnie przypadkowo zawsze układają mi się w całość. Podobnie było w przypadku wyjazdu do Japonii…

Podejmujemy decyzję o wyjeździe. Chwilę później odzywają się Ada i Grzesiek (kiedyś czytelnicy tego bloga marzący o podróży dookoła świata, dziś sami w podróży dookoła świata), że w Tokio będą akurat wtedy, kiedy będziemy my. Potem pisze do mnie Kamila (blogerka z Kami Everywhere, z którą znam się tylko wirtualnie), że w Tokio mieszkają jej znajomi, Panna M i Pan H i koniecznie musimy się z nimi spotkać. W międzyczasie sama robię szybki przegląd informacji o Japonii i trafiam na bloga Tokyo Pongi. Jego autorka, Dagmara, wraz z mężem Wojtkiem, także mieszkają w Tokio.

Z Adą, Grześkiem, Panną M i Panem H spotykamy się pierwszego wieczoru. W trakcie rozmów okazuje się, że… Panna M i Pan H są sąsiadami Dagmary i jej męża (czy świat może być aż tak mały). Niestety nie mogą dotrzeć na nasze polskie spotkanie przy japońskim winie, ale…

Z Dagmarą i Wojtkiem spotykamy się na sushi-lunch, niedługo po naszej wycieczce na rybny targ. To nasz ostatni dzień w Tokio, mieliśmy widzieć się tylko na chwilę, ale oczywiście się zagadujemy. Jest przemiło. Dagmara i Wojtek o Japonii wiedzą dużo, wiedzą dużo o japońskiej kulturze, zwyczajach i sposobie życie. I o tym, jak w tym wszystkim odnajdują się Polacy. A my mamy szczęście, że tą wiedzą chcę się z nami podzielić. Więc jeśli szukacie informacji o Japonii, wiecie gdzie zaglądać… tokyopongi.com

Jesteśmy totalnie niezdecydowani, co chcemy robić ostatniego dnia, ale nasi gospodarze (chyba spokojnie tak ich mogę nazwać), szybko znajdują dla nas rozwiązanie i wysyłają nas na rzekę…, ale po kolei.

Hama-rikyu

Wycieczkę zaczynamy w Hama-rikyu Gardens, parku położonym u podnóży szklanych wieżowców. Wow! Już mi się podoba, a potem podoba mi się tylko bardziej. Witają nas pierwsze oznaki japońskiej wiosny, jest żółte pole kwiatów i… są pierwsze kwitnące wiśnie! Sakura, czyli festiwal kwitnących wiśni, zaczyna się dopiero za tydzień (w tym roku zaczął się pod koniec marca), ale my (tak, tak szczęściarze) mamy swoją Sakurę już dziś! A co!

początki Sakury

wiosna w Japonii

Park Hama-rikyu (wejście do parku jest płatne, kosztuje 300 Yenów, ale warto) to przepięknie miejsce w tej betonowej dżungli. Wciąga tak, że nie chce się stąd wychodzić. Równiutko ułożone alejki, stawy, górki z widokami, miejsca na piknik i… sesje zdjęciowe. Widać, że są szczęśliwi, co nie?

japońska para

Za radą Doroty i Wojtka łapiemy prom (Tokyo Waterway Line), który z samego parku płynie do dzielnicy Asakusa. To stara łódka z klimatem. Na początku rusza w kierunku sławnego Mostu Tęczowego, potem zawraca i kieruje się na Asakusę. Obydwoje lubimy oglądać miasta położone nad rzeką, z rzecznej perspektywy. Z wody zawsze wyglądają, jakoś tak… wdzięczniej.

na rzecze po Tokio

Po chyba półgodzinnej przeprawie dobijamy do brzegu i szybko wędrujemy przez Asakusę, bo czas nas nagli. Niestety. Nasze pierwsze wrażenia? Ta część Tokio jest zdecydowanie bardziej… azjatycka. Dużo tu tego szumy, hałasu, bałaganu, tak bardzo charakterystycznego dla tej części świata. Dużo staroci i tradycji. Dużo „japońskości”. Choć podobno w czasie II Wojny Światowej Asakusa została mocno zniszczona i do dziś nie odzyskała dawnego blasku. Dziś jej największą atrakcją jest buddyjska świątynia Sensoji i chyba zakupowa uliczka Nakamise.

Asakusa

No i co? Trzeba wracać do domu. Australia wzywa! I nowe przygody też. Szykujcie się, bo będzie się działo 🙂 Do zobaczenia!

10 komentarzy

Leave a Reply