Skip to main content


© The Gospo’s

Podróż Dookoła ŚwiataPodróże

Bo są ludzie, których trzeba spotkać w podróży

By 10 maja, 20205 komentarzy
Bo są ludzie, których trzeba spotkać w podróży

Ta podróż dookoła świata to historia dziwnych spotkań. Poznajcie bohaterów mojej książki, Gdzie jest Julia?. Przyjaciół.

Gdyby nie ludzie, których spotkałam na swojej drodze, nigdy nie byłabym tu, gdzie jestem dziś. A właśnie dziś jest to szczególnie ważne. Dlaczego? Bo za kilka dni ukaże się moja książka o podróży dookoła świata, Gdzie jest Julia? (książkę można już zamawiać tutaj). Książka o podróży, w której najważniejsi byli oni – ludzie.

Od początku wiedziałam, że ta wyprawa, ma być wyprawą do ludzi. Może dlatego, zupełnie świadomie, odrzuciłam przed wyjazdem czytanie przewodników? Nie zastanawiałam się, co i gdzie mam zobaczyć – niezbyt mnie to interesowało. Ja chciałam ich poznać. Poobserwować. Pogapić się na nich, siedząc na krawężniku. Odwiedzane kraje miały dać mi szansę poznania. I dały.

Większość z tych spotkań to był przypadek. Totalny. Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa nie mogły się wydarzyć. A jednak… Opowiem Wam dziś kilku. Opowiem Wam o kilku cudownych osobach, dla których powstała ta książka. Bez nich ta podróż nie znaczyłaby tak wiele.

Spotkania w podróży dookoła świata

Kai i Kate Gdzie jest Julia

Tajlandia

Na kilka tygodni przed wyjazdem spotkałam się bez większej okazji, tak po prostu, z moją przyjaciółką, Kasią. Gdy leniłyśmy się na tarasie, wpadła do niej akurat szwagierka – Sylwia. Sylwię znałam głównie z widzenia, bo w moim Milanówku wszyscy się znają z widzenia. Wspomniała, że w Bangkoku mieszka Janek, również chłopak z Milanówka, bardziej jej kolega niż mój. Odezwałam się, bez nadziei, że odpowie…

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Bangkok

Szybko dojrzałam go w tłumie. Trudno zresztą byłoby nie zauważyć dwumetrowego blondyna wśród innych przechodniów, sięgających mu pod pachę. Przywitaliśmy się jak bliscy przyjaciele, mimo że ostatnio widzieliśmy się chyba na ognisku u sąsiadki, gdy byliśmy nastolatkami. Pamiętam, że grał na gitarze i miał włosy za ramiona. Od tamtej pory nie mieliśmy kontaktu. O tym, że przeprowadził się do Tajlandii, powiedziała mi kilka tygodni temu szwagierka mojej przyja- ciółki, którą widziałam może piąty raz w życiu. Przypadek? Usiedliśmy przy zimnym piwie (tym ze słoniem na etykiecie i w jednym z tych głośnych barów) w towarzystwie jego uroczej dziewczyny, Kai, jej kumpeli oraz dwóch polskich kolegów emigrantów.

Indonezja

Ale to był dopiero początek dziwnych spotkań… Gdy Kuba, kolega, z którym pracowałam przy kilku serialach, nie żaden bliski przyjaciel, kolega, dowiedział się, że jadę do Dżakarty, zareagował od razu. Znał tam kogoś, a że sam trochę podróżował, wiedział, jakie to miłe uczucie spotkać w drodze kogoś, kto odrobinę się tobą zajmie.

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Dżakarta 

Dochodzi 21:00. Przez hotelowe drzwi wkracza dziewczyna w śnieżnobiałej koszuli i eleganckiej spódnicy za kolano. „Julia?” – pyta. “Tak, to ja! Miło cię wreszcie poznać Gadis. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tu jesteś”. Razem z Gadis i czekającym w aucie jej chłopakiem jedziemy do wyglądającej wyśmienicie restauracji na iście indonezyjską ucztę.

– To skąd znasz Kubę? – dopytuje Gadis.

To tylko dzięki Gadis dobrze wspominam to miasto i to tylko dzięki niej poznałam cudownych studentów w Dżogdżakarcie, którzy pokazali mi jej zakamarki. Ale podobnie jak Kuba zareagowała moja koleżanka z liceum, Alicja, gdy usłyszała, że wybieram się na Bali, bo… jej babcia jeszcze wtedy prowadziła tam hotel. Tak poznałam Mamę Izę, która ugościła mnie jak córkę.

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Bali 

Mama Iza, bo tak ją tu wszyscy nazywają, wita nas z otwartymi ramionami i poleca obsłudze dobrze się nami zająć. Drobna, starsza pani z wielkimi pokładami pozytywnej energii, ubrana w suknię w kwiaty. Od razu bierze nas pod swoje skrzydła i kwateruje w domku obok swojego. Jesteśmy tu my, ona, dwa małżeństwa z Holandii, które do hotelu Iguana przy- jeżdżają od lat, oraz pięć uratowanych kiedyś kotów. Widać, że miejsce zamiera w nudzie, trochę zapomniane, zakurzone i może już trochę niechciane.

Australia

Magda Gdzie jest Julia

W Australii maszyna rozkręciła się na dobre. Na nowym kontynencie, z lotniska w Sydney, odebrała mnie Klaudia. To cudowne uczucie wiedzieć, że gdzieś tam, na końcu świata, będzie czekał na ciebie ktoś. Nawet jeśli w sumie tego ktosia nie znasz…

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Sydney

Po drugiej stronie czekała na mnie Klaudia, urocza dziewczyna, którą w życiu widziałam jakieś pięć minut – nie dłużej. Pracowałam z jej mamą, która postanowiła nas poznać, gdy Klaudia wpadła kiedyś do studia w odwiedziny. Jeszcze z Bali napisałam do niej, że będę w Sydney, a ona, jakby odruchowo, zaprosiła mnie do siebie i powiedziała, że odbierze z lotniska. Nie rzuciła mi się na szyję, zresztą wcale nie powinnam się była tego spodziewać, ale ciepło przywitała, pomogła zorga- nizować kartę do telefonu i zabrała do domu.

– Muszę iść do pracy, ale zaraz wrócą Kasia i Nina. Też są w podróży i się u nas zatrzymały. – Macha ręką na do widzenia, zamykając drzwi.

Nie dużo trzeba nam było czasu, żeby się polubić. Dziś lubimy się bardzo. No i w końcu jesteśmy przecież sąsiadkami (prawie ;)). Po Sydney było Brisbane. W Brisbane poznałam Sama, ale i on nie wyrósł przede mną spod ziemi, ot tak. Musimy się na chwilę cofnąć do roku przed moim wyjazdem w podróż dookoła świata. Znowu, w jedną z tych zwykłych sobót, wpadłam na drinka do znajomych, Kasi i Karola z Podkowy Leśnej, a u nich byli znowu ich znajomi, Magda i Bartek, którzy za niedługo mieli wyprowadzić się do Melbourne. Zresztą, poczytajcie…

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Brisbane

Nasze spotkanie to znowu kwestia przypadku, spotkanie z serii tych, które w ogóle nie powinny się wydarzyć. Po zakupie biletu do Brisbane po raz pierwszy napisałam lakonicznie na Facebooku: „Czy nie znacie kogoś w Brisbane?”. Z jakiego powodu? Po prostu nie wiedziałam o tym mieście zupełnie nic, miało być jedynie przystankiem w drodze na Wielką Rafę i liczyłam, że ktoś mi może coś podpowie. Niedługo potem odezwała się do mnie Magda, dziewczyna poznana rok wcześniej na wieczorze u wspólnych znajomych w Podkowie Leśnej, obecnie mieszkająca w Melbourne.

– Julcia, mój kuzyn przeprowadził się niedawno do Brisbane – mówi przez telefon. – Tylko że on ciągle gdzieś wyjeżdża i nie wiem, czy będzie w domu. Zadzwonię do niego i dam ci znać, okej? – dodaje.

Chwilę potem dostaję esemesa: „Julcia, jest w domu w ten weekend i powiedział, że możesz się u niego zatrzymać, jeśli chcesz. Zaraz prześlę Ci jego numer”. Po krótkiej wymianie wiadomości, podczas której staram się ustalić, czy ów kuzyn nie jest wariatem i czy mam mówić do niego po polsku, czy po angielsku – dzwonię.

Sam zaproponował, żebym zatrzymała się u niego na weekend. Zostałam tydzień (teraz mijają prawie trzy lata…), a potem ruszyłam do Melbourne. Tam spotkałam się ze wspomnianymi Magdą i Bartkiem i razem spędziliśmy święta. Przyjęli mnie jak najlepszą przyjaciółkę mimo, że znali w sumie powierzchownie.

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Melbourne 

Tak się złożyło, że byłam ostatnią osobą, którą Magda i Bartek poznali w Polsce, a teraz pierwszą odwiedzającą ich w Australii. Spotkaliśmy się w grudniu rok temu, wpadłam do znajomych na drinka, żadna szczególna okazja – oni też wpadli. Wtedy widzieliśmy się po raz pierwszy, potem udało nam się zaliczyć jeszcze jedną wspólną imprezę, dziś – widzimy się po raz trzeci, ale na drugim końcu świata i do tego rzucamy się sobie na szyję, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. O co tu chodzi?

Teraz jesteśmy jak rodzina. Bo w sumie… to jesteśmy rodziną.

Dorota Gdzie jest JuliaNowa Zelandia

Niezwykłych spotkań nie zabrakło w Nowej Zelandii. Najpierw zgadałam się z Martą. Kim jest Marta? Przyjaciółką Tomką, którego poznałam później, w Peru… Wszystko jest dość skomplikowane.

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Auckland

Niedługo potem spotykam następną – Martę. Jest ona koleżanką Tomka, z którym kiedyś pracowałam w telewizji, ale nie mieliśmy okazji się poznać. Nasza wspólna znajoma skontaktowała nas niedawno, odkrywając, że w tym samym czasie będziemy w Peru. I to właśnie Tomek umówił mnie z Martą z Auckland, która zresztą też pracowała w tej samej firmie. Świat okazuje się za mały, a sieć znajomości bardzo zawiła i pełna niespodzianek.

Wieczór w Auckland spędziłam z Dorotą. Z Dorotą z Milanówka. Z nią znowu skontaktowała mnie Karolina, moja sąsiadka i przyjaciółka z dzieciństwa. Dorotę znałam, ale nie miałam pojęcia, że od dwunastu lat mieszka na końcu świata. 

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Auckland

Chwilę po siedemnastej wskakuję na prom do Birkenhead i ruszam na drugą stronę miasta, oddzieloną od centrum wodami zatoki. Płynę spotkać się… z panią od bizonów. To kolejna z tych dziwnych znajomości, które przydarzają mi się ostatnio coraz częściej. Jakiś czas przed moim wyjazdem z Polski, Karolina, moja przyjaciółka z daw- nych lat, napisała do mnie: „Pamiętasz polowanie na bizony?”. Nigdy nie byłyśmy normalne, ale żeby aż tak! Jako urocze chłopaczary, całe dzieciństwo spędziłyśmy – moja sąsiadka Karolina i ja – wspinając się po drzewach, paląc ogniska. Pasłyśmy konie, strzelałyśmy z procy i… piałyśmy przy płocie, w ramach wzajemnego nawoły- wania. Miałyśmy też własną skrzynkę na listy, gdzie każdego dnia zostawiałyśmy sobie wiadomości. To tam pędziłam po powrocie ze szkoły, w czasach kiedy telefony komórkowe były tylko w filmach o przyszłości. „Polowałyśmy na bizony razem z Dorotą. Pamiętasz ją? Ona mieszka w Auckland, więc…” – wyjaśniła.

Monika Gdzie jest Julia

Chile 

To była długa noc, podobnie zresztą jak te w Chile. W Santiago poznałam Monikę, Monikę, z którą kolegował się mój kolega, Piotrek. On też wie coś o tym, że w nieznanym miejscu miło mieć kogoś „znajomego”….

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Santiago

Spotkanie z Moniką vel Tresvodką, która czeka na mnie po drugiej stronie, to kolejne z serii – „spotkania niemożliwe”. Jeszcze przed wyjazdem z Polski mój znajomy z byłej już pracy, Zelenka, napisał: „Mam koleżankę, która od kilku lat jest w Chile, w Santiago. Zresztą też kiedyś pracowała w TVN Warszawa, ale chyba się nie znacie. Może po prostu jej i Tobie będzie miło się spotkać?”. Od początku tak właśnie jest – jest nam miło. Szybko znajdujemy te same fale i – jak w dobrej audycji – nadajemy, nie pozwalając sobie na sekundę ciszy. Obie wierzymy w przeznaczenie, w intuicję i mamy szczęście do ludzi. Czy to wystarczy na zalążek przyjaźni?

Wystarczyło. Tą znajomość udaje nam się podtrzymywać do dziś. Całkiem niedawno spotkałyśmy się w Warszawie, a już niedługo, razem z Samem, odwiedzimy chyba Monikę w Santiago.

Paulina i Tomek Gdzie jest Julia

Peru

Nas, w Australii, dosyć często za to odwiedza Tomek (ma podobno wpaść w tym miesiącu). Ten Tomek, z którym przez przypadek byłam w Limie dokładnie w tym samym czasie…

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Lima 

Tomek czeka na mnie wieczorem pod drzwiami hostelu Boulvard Backpackers – ten sam, z którym kiedyś pracowaliśmy na sąsiednich piętrach. Los chciał, żebyśmy w Limie byli w tym samym czasie i tutaj się poznali – jego wezwał świat, mnie też. Na przełamanie pierwszych lodów, zamawiamy pisco sour, czyli południowoamery- kańskiego drinka, o którego pochodzenie Chile i Peru kłócą się od lat. Nie wchodzę w tę polemikę, tylko kosztuję – peruwiańska wersja wydaje się bardziej kwaskowa od chilijskiej, ale przez to bardziej orzeźwiająca, co przydaje się w duszny wieczór. Gdy rozprawiamy o powodach porzucenia dawnego życia, które w sumie obydwoje lubiliśmy, dołącza do nas Paulina – dziewczyna z Opola, będąca razem z Tomkiem na wolontariacie w Limie.

Meksyk

A na koniec był Meksyk. W Meksyku poznałam Abu – koleżankę córki mojej mamy. Tak! To naprawdę przedziwny labirynt.

Fragment książki Gdzie jest Julia?, rozdział Mexico City

Wpatrywałam się w to malutkie okno (zawsze się zastanawiam, dlaczego okienka w samolocie są takie niewielkie?) jak chyba nigdy wcześniej. Potężne miasto rozlewało się do brzegów horyzontu, a na jego końcu wznosił się oprószony śniegiem szczyt i wszystko było fioletowe. Całe Mexico City było fioletowe.

– Co to za drzewa? – pytam Abu w drodze z lotniska.

– Dżakarandy, kwitną na wiosnę. Piękne, prawda?
– Nigdy wcześniej ich nie widziałam…

– Dżakarandy rosną głównie w tej części świata i masz szczęście, że przyjechałaś właśnie teraz.

Abu jest Meksykanką… znajomą byłej już dziewczyny syna koleżanki mojej mamy (tak, wiem, znów to trochę zawiłe). Jakimś cudownym zrządzeniem losu spotykamy się na końcu świata i razem jedziemy pod adres kuzynek Victorii, dziewczyny poznanej w Peru, u których mam się zatrzymać.

Przypadek? Czy to wszystko naprawdę przypadek?!

Wierzcie mi – to dopiero początek, bo ta podróż, ta historia, to opowieść o ludziach. Ludziach, od których tak wiele dostałam i tak wiele się nauczyłam.

Jeśli chcecie przeżyć niezwykłe przygody i dowiedzieć się, jak ruszyć w świata – zamówcie moją książkę. Warto!

Dziękuję. Dziękuję wszystkim tym, których spotkałam na swojej drodze i wszystkim tym, dzięki którym ich spotkałam.

Bo są ludzie, których trzeba spotkać i miejsca, które można zobaczyć.

Wszystkie opowieści pisane na gorąco w podróży dookoła świata znajdziecie tutaj.

 

5 komentarzy

  • Karolina pisze:

    Niesamowite 🙂 Uwielbiam takie spotkania i sama korzystam z tego typu powiązań, będąc goszczona (lub goszcząc :)) znajomych znajomych. Dzięki temu świat jest mały, na wyciągnięcie ręki! 🙂

  • Ok, Julia, właśnie zamówiłam twoją książkę. Zobaczymy co tam nazmyślałaś:)

    Z tymi ludźmi – super. Ja tam w spotykanie miłości życia nie wierzę, ale innych historii też mam mnóstwo: wciąż tęsknię za moją francuską koleżanką, z którą pracowałam w hostelu na Copacabanie, a potem razem pojechałyśmy do Salvadoru. To znaczy ona pierwsza, a ja za nią. Niesamowite czasy.

  • B. pisze:

    “koleżankę córki mojej mamy”? to faktyczny labirynt 😉

  • Ivon pisze:

    Haha!!!labirynt spotkan! To gdzie jeszcze bedzie Julia? Pisz juz kolejna ksiazke! Choc zona wlasnie sie zaczyna:))))

Leave a Reply