Skip to main content


© The Gospo’s

Ciekawe miejscaWakacje w Australii

Fajne miejsca poza szlakiem w Sydney i okolicach. Polecają mieszkańcy

By 28 maja, 20209 komentarzy
Fajne miejsca poza szlakiem w Sydney i okolicach. Polecają mieszkańcy

Co warto zobaczyć w Sydney? Jak zejść z utartego szlaku? Gdzie czas lubią spędzać mieszkańcy?

Sydney to zdecydowanie jedno z najładniej położonych miast świata. Turkusowa zatoka wdziera się między budynki nowoczesnej metropolii, a za każdym rogiem kryje się urocza zatoczka czy bujny park.

Największymi atrakcjami miasta są oczywiście: sławna Opera, potężny most Harbour Bridge i pobliski ogród botaniczny Royal Botanical Gardens. Trzeba zobaczyć popularną plażę Bondi i przejść wybrzeżem aż do Coogee, przepłynąć promem do dzielnicy Manly, a na wycieczkę pojechać w Góry Błękitne. Wszystkie te punkty znajdziecie na listach rzeczy, które trzeba zrobić w Sydney.

Miasto ma jednak do zaoferowania dużo więcej i co najfajniejsze te nieoczywiste miejsca znaleźć dość łatwo. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.

O fantastycznych plażach, niezwykłych widokach, spotkaniach ze zwierzakami i dzikich szlakach spacerowych opowiadają mieszkańcy miasta.

Milk Beach — piknik z widokiem

Plaża Milk Beach po drugiej stronie zatoki

Mateusz, Sydney Prive

Piknik z przyjaciółmi albo tylko we dwoje na jednej z pięknych, sydnejskich plaż to mój ulubiony sposób spędzania czasu w mieście. Zapomnijmy na chwilę o słynnych plażach w Bondi czy Manly — w Sydney są dziesiątki nie aż tak popularnych zatok, które są równie (jak nie bardziej) urokliwe. A to w tych mniej turystycznych miejscach można poczuć się wyjątkowo.

Milk Beach to jeden z moich sekretów, plaża ukryta za Strickland House w bardzo prestiżowej dzielnicy Sydney, Vaucluse. Z Milk Beach można podziwiać najbardziej spektakularne zachody słońca! Miejsce kusi również wielbicieli nurkowania i wędkowania.

Plaża znajduje się przy Hemitage Foreshore Track, mało znanej trasie spacerowej. Widoki na centrum, słynny budynek Opera House oraz most Harbour Bridge są przepiękne. To jeden z tych zakątków, gdzie wraca z radością.

Pamiętajcie o zabraniu wszystkiego, co potrzebne do plażowania oraz prowiantu. W okolicy nie ma ani jednego sklepu czy restauracji, a parking jest limitowany.

Jeśli marzy wam się ekskluzywna, wyjątkowa wycieczka po Sydney, zajrzyjcie do Sydney Prive.

Wendy’s Secret Garden — ogród w mieście

Ogród Wendy’s Secret Garden przy Lavender Bay

Żaneta, Polka w Australii Pisze

Rozłożysty baldachim figowców bengalskich blokuje palące latem promienie słońca. Przepuszcza jedynie nieliczne, a te rozpraszają się i mienią magicznie jak w kalejdoskopie. Drobne kielichy żmijowców zwyczajnych wspinają się wysoko, łapczywie łaknąc przedzierających się spod koron drzew promieni.

Różnorodność roślinności raduje duszę, a snujące się zapachy lawendy skutecznie rozleniwiają nawet najbardziej zabieganych. Hojnie porozstawiane ławki, przyciągają gości z magnetyczną siłą, zapewniając im chwilę spokoju i wytchnienia. Jedynie skrzeczące raz po raz papugi kakadu przerywają kojącą ciszę.

Myślicie pewnie, że opisuję jakiś dziewiczy skrawek świata, gdzieś daleko od przeludnionych metropolii. Tymczasem miejsce to, znajduje się pięć minut pociągiem od centrum Sydney.

Wendy’s Secret Garden to ogród, zaprojektowany, sfinansowany i po części wykonany przez Wendy Whiteley. To jej oryginalny pomysł na niejako spożytkowanie i przemianę uczuć. Na proces żałoby po stracie córki i męża w coś pozytywnego, w coś eterycznego, w coś dostępnego dla każdego chętnego. Wdowa po znanym australijskim artyście, Brett Whiteley, wciąż mieszka w ekstrawaganckim domu na szczycie ogrodu.

Warto znaleźć chwilę podczas zwiedzania zawsze tętniącego życiem Sydney na spacer po alejkach Wendy’s Secret Garden, aby w pełni doświadczyć miejskiej różnorodności.

Wendy’s Secret garden znajduje się przy Lavender Street przy Lavender Bay.

Na blogu Polka w Australii Pisze możecie poczytać więcej o historii tego magicznego miejsca: Wendy’s Secret Garden.

Maccallum Seawater Pool — niezwykły basen miejski

Darmowy basen Maccallum Pool

Ela, niesmigielska.com

Za pierwszym razem, kiedy zobaczyłam zdjęcie Maccallum Pool w Google Images, myślałam, że to żart. Albo Photoshop. Żart zrobiony w Photoshopie.

Kilka dni później sama moczyłam nogi (na nic więcej nie pozwoliła mi temperatura wody) w publicznym basenie z widokiem na Operę w Sydney, wieżowce CBD i Harbour Bridge. Wtedy już wiedziałam na pewno: Maccallum Pool w North Sydney istnieje nieprzerwanie od 1930 roku i ma się dobrze, służąc zarówno kondycji lokalsów, jak i Instagramom turystów.

Dotarcie do niego drogą lądową wiążę się z odrobiną zachodu (a jeśli wybierzecie się rowerem, także z litrami potu zalewającymi oczy; słowo daję, podjazdy po drugiej stronie zatoki są tak strome, że nie wiem, czy jestem jeszcze w Sydney, czy już w San Francisco) dlatego najbardziej polecam opcję: prom do Cremorne plus pięciominutowy minutowy spacer.

Na miejscu wprawdzie nie ma przebieralni, a woda jest zimna jak… no cóż, jak woda z zatoki, ale to jedyna cena, jaką trzeba zapłacić za kąpiel z widokiem na Operę. Sam wstęp na basen jest jak najbardziej darmowy.

Uwaga: mimo że Maccallum Pool jest otwarty 7 dni w tygodniu. Warto upewnić się na stronie Rady North Sydney, czy akurat na czas naszej wizyty nie przypada dzień czyszczenia.

Ela zamieszkała w Sydney całkiem niedawno. Jej zmagania z codziennością możecie oglądać na @niesmigielska. Zawsze z humorem.

Muszelkowa plaża — spacer z Kurnell do Cronulla

Trasa spacerowa z Kurnell do Cronulla

Karolina, Gdzie Nas Poniesie

Byliście kiedyś na plaży, która zamiast piachem wypełniona jest muszelkami?

Tą muszelkowy zakątek znaleźliśmy przypadkowo podczas spaceru piętnastokilometrową trasą z Kurnell do Cronulla. Plaża jest mała i pusta, a pod powierzchnią krystalicznej wody, widać połyskujące, kolorowe muszelki. Gdzieś tam w oddali czasem pluskają się delfiny.

Pięknie tu. I choć słowo „pięknie” może dla każdego z nas mieć inny wymiar, jesteśmy pewni, że nie jeden z was spojrzy z zachwytem na ten kawałek sydnejskiego wybrzeża. Fakt, że na miejscu spotkaliśmy nurków, może wskazywać na to, że ciekawie jest również pod wodą.

Polecamy przejście całej trasy z Kurnell (bardzo ważnego miejsca na mapie historycznej miasta; to właśnie tu dopłynął Kapitan Cook podczas swojej pierwszej podróży na kontynent), aż do Cronulla, gdzie można odpocząć po wędrówce w jednej z kawiarni nad oceanem.

Aby znaleźć muszelkową plażę, szukajcie na mapie Doughboy Head.

Odrobinę australijskiego życia znajdziecie na Facebooku Gdzie Nas Poniesie.

Australia Walkabout Wildlife Park w Calga

Diabeł Tasmański w Walkabout Wildlife Park

Ela, Felo The Noticer

Kolce Waterdragona są miękkie. Blue Tounge Lizard nie ma zębów, więc nie gryzie. Bilbo w Australii robi za zajączka wielkanocnego. Diabeł Tasmański wyśmienicie wspina się na drzewa. A Emu zawsze roszczą sobie pierwszeństwo na ścieżce.

Tego i wielu innych ciekawostek możecie dowiedzieć się odwiedzając skromny Australia Walkabout Wildlife Park, który znajduje się 50 minut autem na północ od Sydney.

Spodziewajcie się skaczących między nogami kangurów, boksujących się wallabies, emu warczących jak psy (i podkradających kanapki z plecaka), ale przede wszystkim — dobrej lekcji. W parku dowiecie się fascynujących faktów o rodzimych australijskich gatunkach. Nauczycie się też, jak i dlaczego powinniśmy dbać ich naturalny habitat, pożywienie i korytarze przyrodnicze.

Codziennie, w cenie całodniowego biletu ($28), jeden ze strażników parku zabiera chętnych po kolei do wszystkich wybiegów i klatek. Z każdym zwierzakiem można stanąć oko w oko.

Ponadto, wokół samego parku odkryto aborygeńskie artefakty malowane w jaskiniach oraz wyryte w skałach (liczące sobie ponad 4000 lat) i wybierając się na krótki bushwalk można większość z tych miejsc odnaleźć samemu.

Park posiada licencję zoo, co pozwala na otrzymywanie dotacji na rzecz zwierząt, ale samo miejsce w niczym zoo nie przypomina — jest to sanktuarium, gdzie od 2001 roku ranne zwierzęta otaczane są opieką, a zagrożone gatunki hodowane w celu wypuszczenia z powrotem na wolność, prowadzone w zrównoważony sposób i nastawione przede wszystkim na pomoc zwierzętom, a nie rozrywkę turystów.

Jeśli chcielibyście zapoznać się z australijską fauną (i florą), Calga jest świetną alternatywą dla słynnego i zatłoczonego Taronga Zoo. Link do miejsca: http://www.walkaboutpark.com.au/

Więcej wrażeń z Calga w tekście Pojechali Obcować z Naturą.

Cremorne Point – park po drugiej stronie zatoki

Cremorne Reserve, widoki z drugiej strony zatoki

Ola, Blondie And Kangaroo

Cremorne Reserve to jedno z miejsc, które pokazuje zupełnie inne oblicze Sydney. Rezerwat położony jest na półwyspie z widokiem na Operę. Podróż promem z Circular Quay trwa zaledwie kilkanaście minut. Wychodząc na przystań można odnieść wrażenie, że trafiło się do całkowicie innego świata.

W pierwszej chwili urzeka intensywna zieleń roślinności i lazurowy kolor wody. Na pobliskich kamieniach wygrzewają się dzielnicowe jaszczurki, nad głowami skrzeczą papugi, a między krzakami biegają dzikie indyki. Na krańcu klifu znajduje się niewielka latarnia morska (Robertsons Point Lighthouse), z której rozpościera się widok na Taronga Zoo i resztę zatoki.

Rezerwat jest częścią szlaku Cremorne Point Foreshore Walk, który prowadzi dookoła dzielnicy wzdłuż wody. Na każdym kroku widnieją tabliczki opowiadające historię zamieszkujących tam niegdyś Aborygenów oraz rozwój tego miejsca po przypłynięciu Brytyjczyków.

Przechadzając się ścieżką warto zajrzeć również do tajemniczego ogrodu The Lex and Ruby Graham Garden.

Cremorne Reserve stanowi idealną miejscówkę na piknik, szczególnie wieczorem przy zachodzie słońca. Wszystko za sprawą wspaniałej panoramy miasta. Nie ma tu tłumów, korków i ulicznego harmidru, które można doświadczyć w popularnych dzielnicach położonych nad zatoką. To także świetny punkt do obejrzenia fajerwerków w Sylwestra, zupełnie za darmo.

Niedaleko znajduje się wspomniany basen Maccallum Pool.

Apetyczny miks Australii i jedzenia znajdziecie na Instagramie @blondieandkangaroo.

Gordons Bay — nurkowanie w Sydney

Gordon Bay, trasa z Bondi do Coogee

Darek, Przedeptane

My mamy coś dla zwolenników podwodnych przygód.

Na trasie słynnego, malowniczego szlaku między plażami Coogee i Bondi znajduje się urocza, chociaż na pierwszy rzut oka raczej niepozorna zatoczka, świetne miejsce (jeśli nie najlepsze w mieście) dla wielbicieli nurkowania – Gordons Bay.

Szczęśliwa lokalizacja sprawia, że pływających i nurkujących nie nękają fale (a uwierzcie nam, że sydnejski ocean potrafi solidnie poturbować), z kolei skaliste wybrzeże skutecznie odstrasza typowych plażowiczów. Nic, tylko się zanurzyć! Przy dobrej pogodzie widoczność sięga nawet kilku metrów, a pod wodą można spotkać całą plejadę morskich stworów. Są mątwy i kałamarnice, rozgwiazdy i jeże morskie, flądry i płaszczki, a nawet ogromne, niebieskie wargacze.

Jeżeli, tak jak my, lubicie zwierzęta i ocean, to nie możecie trafić lepiej.

Przewodnik po trasie znajdziecie tutaj.

Palm Beach — niezłe zachody słońca

Widoki w Palm Beach, Northern Beaches

Ola & Maciek, Life Packers

Zaczynając naszą przygodę w Sydney, od razu trafiliśmy w te rejony. Palm Beach znajduje się w wysuniętej najbardziej na północ dzielnicy miasta, w Northern Beaches.

Jest tu zdecydowanie więcej spokoju i natury. Nie docierają jeszcze tabuny turystów, choć trzeba przyznać, że weekendami lokalesi uciekają od gwaru tętniącej życiem metropolii właśnie w te strony. Lepszym pomysłem będziecie więc wycieczka w tygodniu.

Palm Beach usytuowane jest na przylądku, który oddziela spokojne wody zatoki od wzburzonych fal oceanu. Złocisty piasek i okalające czyste wody stanowią atrakcję samą w sobie. Można wypożyczyć kajaki, tzw. paddleboardy czy spróbować swoich sił w surfowaniu. Nie dziwne więc, że pomiędzy drzewami na pobliskim wzgórzu widać już kilka przytulnych resortów.

Fajny pomysłem będzie też spacer do latarni morskiej, Barrenjoey Lighthouse. Ta przyjemna wędrówka zajmuje około 40 minut, a najlepiej wybrać się tam tuż przed zachodem słońca. W sezonie zimowym miejsce to jest doskonałym punktem obserwacyjnym migrujących wielorybów. Z Palm Beach można też wypłynąć na zorganizowaną wycieczkę i zobaczyć te ogromne zwierzęta z bliska.

Palm Beach znajduję się około 45 kilometrów od ścisłego centrum Sydney, więc to już całkiem spory kawałek (chociaż na australijskie warunki to przysłowiowy „rzut beretem”). Na szczęście dość łatwo jest tu dotrzeć środkami transportu publicznego — autobusy kursują regularnie z Circular Quay i Central Station.

Po zdjęcia z Sydney zaglądajcie na Instagram @lifepackers.

Z Bundeena do Wattamolla — Royal National Park 

Wedding Cake Rock, Royal National Park

Karolina i ekipa Albion House

„Płuca Sydney” tak nazywany bywa ten rozległy park położony około 30 kilometrów na południe od centrum Sydney. Royal National Park, bo o nim mowa, to po Yellowstone w USA najstarszy park narodowy na świecie utworzony w 1879 roku.

Jest tu mnóstwo świetnych ścieżek spacerowych, ale nasza ulubiona to ta z Bundeena do Wattamolla, czyli Royal Coast Track, dziesięciokilometrowy szlak, który prowadzi wzdłuż oceanu. Przeznaczcie na niego około czterech godzin i pamiętajcie — na trasie nie ma sklepów, a toalety są tylko przy wejściu na szlak i przy jego końcu. Prowiant i wystarczająco wody należy zabrać ze sobą razem z czapką i kremem z wysokim filtrem, bo po drodze nie ma również skrawka cienia.

Na trasie jest mnóstwo ciekawych punktów. Pierwszy to The Balconies, czyli przepiękne formacje skalne utworzone 10,000 lat temu, kiedy poziom wody był na wysokości dzisiejszych klifów. Po niecałej godzinie dojdziecie do słynnej bialutkiej skały, Wedding Cake Rock. Wisi ona niemalże w powietrzu i w każdej chwili może runąć do wody. Niestety co roku na terenie RNP giną turyści, którzy bagatelizują siłę natury i przedzierają się przez ogrodzenia dla dobrego zdjęcia…

Zatrzymajcie się też przy Marley Beach i Little Marley Beach, a potem trasą w głębi lądu ruszycie w kierunku tamy nad strumykiem Wattamolla.

A żeby oszczędzić sobie pieszej drogi powrotnej do Bundeena polecamy skorzystanie z autobusiku podstawianego przez firmę Bundeena Kayaks. Bilet kosztuje około 20 dolarów.

Do Royal National Park można dojechać z Sydney komunikacją miejską. Wsiadacie w pociąg Central Station do Cronulla, a stamtąd łapiecie prom do Bundeena.

Jeśli chcecie przyjechać do Australii na kurs językowy albo zostać tu na dłużej, skontaktujcie się Albion House.


Zastanawiacie się, jakie miejsca odwiedzić podczas podróży do Melbourne? Sprawdźcie:

Co trzeba zrobić w Melbourne

Wycieczki z Melbourne

9 komentarzy

  • Kidi pisze:

    Właśnie jestem w Sydney i dech mi zapiera, mogłabym tu zostać

  • Monika pisze:

    jakie piękne zdjęcia!!

  • Ania pisze:

    ale ślicznie! nic, tylko jechać 🙂

  • Dorota pisze:

    Pięknie tam, te plaże i krajobrazy po prostu niesamowite miejsce. W moim przypadku to odległe marzenie żeby tam się znaleźć

  • Ciekawe fotki 🙂 Musimy się tam jak najszybciej wybrać 🙂

  • Anna pisze:

    Sydney to piękne miasto bez dwóch zdań 🙂

  • Travel Bug pisze:

    Niedawno wróciłam z Australii i w Sydney spędziłam 6 dni, niestety nie udało mi się zobaczyć wspomnianych miejsc. Mam wrażenie, że bez względu ile czasu bym tam nie spędziła zawsze znajdzie się jeszcze coś do zrobienia, zobaczenia:) zakochałam się nie tylko w Sydney, ale i w całej Australii?

  • Marcin BWZ pisze:

    Pomyśleć, że za małolata myślałem, że Sydney leży w USA 😀 No ale co tam, kiedyś wyjazd do Warszawy był dla mnie podróżą życia. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i zacząłem zapuszczać się w różne zakątki Europy… zastanawiam się tylko, kiedy przyjdzie czas na Australię… oby jak najszybciej, bo Sydney wygląda super!

  • Marek pisze:

    Australia marzy mi się od zawsze, ale na takie wczasy muszę jeszcze poczekać. W tym roku budżetowo wybieram się na wycieczkę do Egiptu i staram się odkładać wszelkie oszczędności na jakąś większą podróż i tu na celowniku Nowa Zelandia i Australia.

Leave a Reply