Nie lubię snuć planów na nowy rok. Nie lubię długich list postanowień, składanych przed sobą samym obietnic, które zobowiązujemy się spełnić w ciągu dwunastu miesięcy, a to i tak kończy się klapą. Nie lubię list miejsc, które chcę odwiedzić.

Zdjęcie: Wild Life, Dave Lawler, https://www.flickr.com/photos/davelawler/
Za każdym razem, gdy się łamię i jednak postanawiam je zrobić – jestem tylko wkurzona. Bo może z braku organizacji czy konsekwencji, może przez popełniane błędy, a może po prostu przez nieprzewidziany bieg zdarzeń i wydarzeń (w końcu wszystkiego nie da się przewidzieć) – nie mogę tych punktów „odhaczyć”. Zresztą sam pomysł odhaczania już mnie drażni.
Lubię za to marzenia. Uwielbiam. Uwielbiam marzyć o tym i o tamtym, i spełniać te marzenia, kiedy sytuacja na to pozwala. Bez przymusu, spinki, małymi krokami i spontanicznie. Uwielbiam się uczyć odkrywać, stawiać przed sobą wyzwania, które, jeśli nawet zakończone porażką, coś mi dają…
Skacząc ze spadochronem pomyślałam sobie, że cudownie byłoby robić czasem coś zupełnie nowego, coś czego w życiu się nigdy nie robiło, coś nietypowego czy niezbyt oczywistego. Coś niekoniecznie tak mocno „wyskokowego”, czy niekoniecznie leżącego w sferze moich zainteresowań. Fajnie byłoby czasem zrobić coś małego dla siebie samej, a czasem może dla innych.
Raz pouczyć się robić na drutach (nawet nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby spróbować), raz popływać na surfingu (jeszcze nie miałam okazji), raz ugotować coś nowego (pawłowa to by było wyzwanie, a może kaczka po pekińsku…?), raz napisać wiersz i go, gdzieś opublikować, zjeść prażonego karalucha, wybrać się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, a innym razem zaczepić na ulicy kogoś kto jest głodny i znaleźć chwilę w tym codziennym pędzie, żeby go nakarmić i chwilę porozmawiać…
Postanowiłam robić jedną nową rzecz w tygodniu. Przez cały rok. Czy małą czy dużą – to nie ma żadnego znaczenia. Sama jeszcze nie wiem, co to będą za rzeczy.
Pierwszy tydzień nowego roku już się kończy – moja pierwsza rzecz jest już na liście 52.
52 tygodnie – 52 dwie nowe rzeczy.
Chętnie skorzystam z Waszych propozycji i gorąco namawiam Was do zrobienia tego samego. Zaczynamy?
Zdjęcie: Wild Life, Dave Lawler, https://www.flickr.com/photos/davelawler/
Ja słyszałem o takiej akcji w Polsce, aby jednego tygodnia przeczytać jedną książkę, nieważne czy 30 stron czy 680, ale aby przeczytać. 100,000 ludzi przystąpiło do tej akcji w ub. roku lub 2014. Nie znam strony ale podoba mi się.
Pozdrawiam wszystkich. Ja próbuję jedną na miesiąc, ale cel JEST!
Super pomysł Andrzej. Mam nadzieję, że w marcu przeczytasz moją 😉
Cześć Julia,
mam w poczekalni jakieś 20 tytułów ale nie czytam szybko. Muszę czasem trochę zarobić USD lub € aby te książki kupić, bo lubię mieć coś na biurku 😉 Tak się zastanawiam czemu nie tęsknisz już do Polski ?! ja zawsze tęsknię nawet jak wyjeżdżam na 3 dni. Cheers!
Interesujący koncept małych i dużych nowości co tydzień. Ja bym się pewnie zestresowała takim wyzwaniem. Za to co roku uczę się czegoś całkowicie nowego – dwa lata temu był motocykl, rok temu jazda konno, a w tym planuję snowboard i naukę szycia na maszynie 😉 Moja babcia mawia że nigdy nie wiadomo jakie umiejętności mogą się nam w życiu przydać, dlatego warto się uczyć.
To jest super!!! Nauka to potęgo klucz 😉 Ja próbowałam nauczyć się robić na drutach… klapa.
Ja wpisałam sobie m.in. miesiąc wegański 🙂
O super! Dobry pomysł
Umm, coś gdzieś o jakiejś książce słyszałam?:)
Tak tak, to nowa rzecz na marzec 😉
Nauczysz sie grac na skrzypcach “Twinkle. twinkle little star ”
🙂
Kiedy Doris?
A w tym tygodniu zrobię właśnie kaczkę. W pomarańczach. Nie robiłam tego nigdy w życiu
Udała się?
Ja właśnie zaczęłam realizację.
Znalazłam tydzień temu kurs nt. Dietetyki TCM i wczoraj byłam na pierwszym wykładzie.
Planuję czasami 🙂
Życie każdego dnia przynosi coś nowego. Jest nieustającą zmianą. I ja ją akceptuję.
Myśle, że są tacy, którzy
-bez planowania się nie obędą – i te plany realizują,
-planują i realizują częściowo albo wcale
-nie planują, a i tak ich życie jest ciekawe lub nie
Zarówno planujący, jak i nieplanujący mają swoje życie i dobrze jest, jeśli potrafią wybrać to, co dla nich dobre.
Dostosowywanie się na siłę nie ma sensu, bo jesteśmy niepowtarzalni.
Poza tym są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Są to okoliczności. U mnie np.opieka nad rodzicem przerwała chwilowo podróże. Życie… i tyle…
Pozdrawiam Cię Julio
I bądź sobą
Dzięki Ewo 🙂 I życzę wytrwałości w realizacji planów. Nie łatwo o nią… 😉 Buziaki.
…….już zrobiłaś: dajesz rodzicom cieszyć się swoją obecnością,niespiesznie odwiedzasz stare kąty,spotykasz się z przyjaciółmi i masz czas na odpoczynek,a może nawet trochę nudzisz się? To wszystko jest nowe,inne,świeże,jak ten śnieg…..czyli pierwszy tydzień 2016.”odfajkowany”.
Nuda! Gdzie tam! Nudy nie było 🙂 Ale pierwszy tydzień był dokladnie taki, jak napisałaś 🙂
latanie na paralotni
nauka gry na harfie
Nie wiem czy z paralotnią bym się odważyła..